We are traveling in the footsteps Of those who've gone before But we'll all be reunited On a new and sunlit shore Oh when the Saints go marching in When the Saints go marching in Oh Lord I want to be in that number When the Saints go marching in (tradycyjna pieśń gospel) Kto wstąpi na górę Pana, kto stanie w Jego świętym miejscu? Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca, który nie skłonił swej duszy ku marnościom. Ps 24, 3-4
Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
1 J 3, 2-3
Ale skąd w sumie się wzięło Halloween?
Pytanie zapewne w ostatnim czasie zadawało wiele dzieci, a może i wielu dorosłych.
Ja usłyszałam je od dziecka ośmioletniego, niewychowywanego w żadnej konkretnie określonej tradycji religijnej, zafascynowanego mitologiami (na losach Posejdona mógłby zostać „zagięty” nie tylko Kasdepke, ale pewnie i Parandowski).
Przerodziło się to w długą, całkiem poważną rozmowę, z udzialem innych osób, z wyciąganiem z półek Biblii, Koranu, de Bottona, Comte-Sponville’a i starych numerów czasopisma popularnonaukowego. Z tej amatorskiej, spontanicznej analizy wyłoniły się wnioski:
- że trudno jest wskazać taką ludzką społeczność w przeszłości czy obecnie, która nie ma jakiejś formy wiary w to, że śmierć nie jest końcem – że jest tylko punktem przejścia i stykiem światów;
- że nie ma takiej ludzkiej społeczności, która nie wierzy w istnienie duszy lub ducha i w to, że Ci, po których śladach idziemy, są wciąż żywi – chociaż nie wiemy w jaki sposób, bo to dopiero nam się objawi;
- że jedni, jak starożytni Rzymianie, budowali groby z otworami do wlewania wina zmarłym, a inni, jak my, katolicy, wierzą w świętych obcowanie, które jest tyle realne, ile nienamacalne;
- że w Meksyku jest piękna śmierć, i że film Coco to bardzo mądra kreskówka; e to niedobrze, że All Hallow’s Eve przypada na smutną jesień;
- że szkoda, że nie umiemy się cieszyć świętych obcowaniem jak Latynosi.
- I że święty to ktoś czystego serca;
- że święty to ten który żyje tak, jak wierzy;
- że kluczowe jest to, że ŻYJE – mniej ważne po której stronie śmierci;
- że święci są ci, którzy wożą 600 litrów zupy na granicę polsko-białoruską;
- że święci są Ci,którzy marzną w lesie;
- że święci są Ci, którzy pracują na kilku kontraktach w ochronie zdrowia, Ci, którzy wynaleźli szczepionkę, i Ci, którzy chorują na covid;
- że święty i idealny to dwa słowa, które w swym prawdziwym znaczeniu nic wspólnego nie mają – tak jak święty i heroiczny.
Tak właśnie sobie rozmawialiśmy, kończąc poszukiwanie inspiracji na czytaniu o badaniach, z których wynika, iż potrzeba wiary w nadprzyrodzone jest ewolucyjnie wpisana w ludzki mózg. Tak, to byli amerykańscy naukowcy.
Wspominam tę rozmowę sprzed kilku dni, bo dziś szczególnie proszę Cię, Boże Matko i Boże Ojcze, żebyśmy my, katolicy i katoliczki, wierzący i wątpiący, żyli na co dzień świętych obcowaniem. Wspólnotą. Społecznością. Tu i teraz, i potem.
Poślij Twojego Ducha, Twoją Ruah, do każdej i do każdego z nas. Naucz nas rozróżniać w tradycjach rodzinnych, osobistych, ale także w tym, co publiczne, świętowanie wspólnoty od wspominania zmarłych.
Proszę Cię o to, żebyśmy jako społeczeństwo i jako Kościół przyjmowali perspektywę czystego serca.
Daj nam czyste, proste intencje. Niech „nie” znaczy „nie”, a „tak” znaczy „tak”. Niech „święty” nie oznacza idealnej, odrealnionej postaci unoszącej się pół metra nad ziemią w pastelowych szatach nigdy nieubrudzonych obieraną na obiad marchewką.
Daj nam, Matko i Ojcze, patrzeć na naszych bliźnich Twoimi oczyma.
Daj nam przeżywać to, co nam przez Ciebie podarowane jako ludzka natura. A naturalne są żałoba i smutek, gdy odchodzą inni, mniej lub bardziej nam bliscy, gdy giną niewinni, gdy dziesiątki tysięcy umierają na covid. Nie pozwól nam udawać, że to się nie dzieje. Nie pozwól nam tego nie widzieć. Chroń nas przed skalaniem rąk udziałem w tym, co nieludzkie.
Nie daj nam jednak zapomnieć, że jesteśmy dziećmi Twoimi, i niech przeżywanie tej prawdy w głębokiej, rzeczywistej radości będzie naszą codziennością.
P.S. Rozmowa skończyła się pytaniem dziecka ośmioletniego, niewychowywanego w żadnej konkretnie określonej tradycji religijnej, zafascynowanego mitologiami: czy wy, jako katolicy, widzicie czasem w snach to świętych obcowanie albo niebo, albo piekło?
Odpowiedziałam za siebie jako katoliczkę zgodnie z tym, jak dane jest mi to przeżywać nie tylko w snach.
Dziecko ośmioletnie, niewychowywane w żadnej konkretnie określonej tradycji religijnej, zafascynowane mitologiami, rzekło: to ja chcę chrztu.
Amen.
Maja Szwedzińska