
„Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw, ani nic tajemnego, co by nie miało być poznane” (Łk 12,2).
Jezus Chrystus jest naszą drogą, prawdą i życiem. Prawda zajmuje centralne miejsce tego zdania. Nie półprawda lub niepełna prawda, ale cała prawda. „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32).
Człowiek wierzący winien wypowiadać się o swoim Kościele w duchu posłuszeństwa, pokory, ale też i prawdy – całej prawdy. Oczywiście można mówić prawdę tak, by innych oczernić, ale nie o to tu chodzi. To nie my będziemy sądzić kapłanów czy biskupów. Media też nie będą naszym sędzią, ale Chrystus Pan, przed którym każdy z nas odpowie za swoje myśli, słowa, czyny i zaniedbania.
Temat pedofilii czy aborcji pojawia się w czasie wyborów, ale później jakoś cichnie. Nie nam, wierzącym oceniać decyzje delegatów Konferencji Episkopatu Polski. Nie jesteśmy też klientami e-PIS-kopatu. Tworzymy Kościół grzeszników, którzy chcą jedynie oczyszczenia krzywd wyrządzonych przez współbraci w wierze. Niektóre zagadnienia zwyczajnie nas bolą. To otwarte rany cierpiącego Kościoła. Z tych bolesnych ran Chrystusa rodzi się Kościół, bo przecież portretem Jezusa Miłosiernego nie jest sam napis „Jezu, ufam Tobie”, ale Jego rany. Nie wolno nam przejść obojętnie wobec tych ran jak kapłan i lewita z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie.
Tymczasem w czerwcu 2025 roku spotkali się następcy Apostołów i przystąpili do Pana Jezusa z zapytaniem: Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim? Wtedy Pan przywołał dziecko – jedno ze skrzywdzonych dzieci. Postawił je przed nimi i powiedział: Naprawdę, mówię wam: Jeśli się nie odmienicie i jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do nieba. A zatem kto będzie miał pokorę i uniży jak to dziecko, ten już jest największy w niebie. I kto by nie odrzucił, nie przemilczał, nie uciszył, ale przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie – Boga przyjmuje. Lecz gdyby kto stał się powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Biada światu z powodu tych zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada tym, przez których dokonuje się zgorszenie. Otóż jeśli twoja ręka, noga lub jakaś decyzja jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym, chromym lub biednym bankrutem, niż z dwiema rękami, z dwiema nogami lub z poczuciem materialnej stabilizacji finansowej być wrzuconym w ogień wieczny. I jeśli twoje oko, słuch, aktywa finansowe, czy też niesprawiedliwa empatia są dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu, z zamkniętymi uszami i asertywnością być wrzuconym do piekła ognistego. Uważajcie, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem mówię wam: Aniołowie tych niewinnych, w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł ocalić to, co zginęło.
To oczywiście parafraza Ewangelii świętego Mateusza 18, 1-11. Prawda i sprawiedliwość są fundamentami Ewangelii. Kościół Chrystusa winien dawać przykład przejrzystości i pokuty. Milczenie lub bagatelizowanie ran wyrządzonych przez grzesznych członków Kościoła niestety podważa Jego wiarygodność.
Braterskie upominanie jest starsze niż Ewangelia. „Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Będziesz otwarcie upominał bliźniego, abyś nie ponosił za niego grzechu”(Kpł 19,17). Przemilczanie krzywd czy obojętność wobec zła to obciążenie moralne, które czyni nas, świeckich współwinnymi. Kościół to nasz wspólny dom, a rodzinny dom musi być czysty.
Zło, choćby było ukrywane w najgłębszych archiwach i tak kiedyś zostanie ujawnione. Lepiej dokonać oczyszczenia w duchu pokuty, niż być przymuszonym z zewnątrz.
Zacheusz nie tylko żałował. Celnik Zacheusz zrozumiał, że nie wystarczy tylko prosić o przebaczenie, ale trzeba coś zrobić dla tych, których dotknęła krzywda. Tę postawę skwitował Jezus w sobie znany sposób: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu” (Łk 19,9).
Nawet jeśli to wołanie serca pozostanie głuche, to kanony nr 1717 § 1 i § 4 oraz kanon nr 1397 Kodeksu Prawa Kanonicznego dość jasno określają, jak należy postąpić.
Nasz największy autorytet święty Jan Paweł II nie na próżno powołał w kwietniu 2001 roku specjalną sekcję w Kongregacji Nauki Wiary do rozpatrywania sprawy nadużyć. Warto przypomnieć sobie jego List Apostolski „Sacramentorum sanctitatis tutela” m. in. w sprawie obrony świętości sakramentów na wypadek poważnych przestępstw przeciw obyczajom.
Tak po ludzku, jeśli boli nas ząb, to każdy wie, że tabletki przeciwbólowe nie zatrzymają choroby zęba, tylko trzeba sprawę oddać w ręce stomatologa. Nie ma dzieci gorszego Boga. A kto nie stanie się jako dziecko, nie wejdzie do nieba. Dziecko nie jest tu synonimem infantylności, ale zaufania Ojcu oraz życia w prawdzie i sprawiedliwości.
Jeśli chcemy, by nasza wiara pozostała sprawą publiczną, to kwestia nadużyć seksualnych nie może pozostać sprawą prywatną.