Prezes PiS-u w Jasionce pod Rzeszowem wziął udział w mszy świętej w intencji wyborczego zwycięstwa swojej partii. Przeciwników posłał do kąta, a potem do diabła. Przegranej PiS-u prezes nie bierze pod uwagę, bo wszystko jest w ręku Boga.
Nie wiem, co to za wyznanie, w którym można zamówić pomoc bóstwa, tak by dało wyborczą wygraną jednej sile politycznej, a pogrążyło drugą. Jest to etnograficzne ciekawe, że na wschodzie Polski te dziwne niechrześcijańskie wierzenia utrzymują się tak mocno. W chrześcijaństwie Bóg nie zajmuje się wyborami. Pragnie, by wierzący w Niego stanowili jedno, i na pewno nie posyła przegranych polityków do diabła.
Coraz wyraźniej widać, że chrzest Polski się nie udał. Powstała jakaś synkretyczna religia, w której niechrześcijańskie bóstwo wygrywa kampanie polityczne, zbawiając przez to zwycięzców, a potępiając przegranych. Wierzenia te mają chrześcijańską formę, są za to całkowicie pozbawione chrześcijańskiej treści. Wierzący ksiądz katolicki, który troszczy się o wszystkich wiernych niezależnie od ich politycznych przekonań, nigdy by nie przyjął intencji wyborczej, a z kimś, kto ją zgłasza, odbyłby rozmowę ewangelizacyjną. W Polsce jednak mogą w obrębie Kościoła działać wyznania niechrześcijańskie i prezes może się oczywiście modlić nawet do bóstw wyborczych.
Ciekawe, które z tych bóstw okaże się potężniejsze w niebiańskim zwarciu: to PiS-owskie czy to platformerskie, a może jeszcze jakieś inne. Mam tylko wrażenie, że odłamki tego kultu boleśnie ranią Kościół katolicki, który coraz bardziej się kurczy. Czyżby przegrywał z religią bóstw politycznych?
Tekst pochodzi z numeru 18/12.10.2023 Naszego Tygodnika – gazetki projektu społecznego „Kosciół wolny od polityki”. Cała gazetka TUTAJ