Abp Gądecki znowu napomniał polityków, którzy głosowaliby za liberalizacją przepisów zakazujących aborcji. Filip Flisowski bardzo trafnie wskazał niespójność w zaleceniach hierarchy, pokazując, że gdy chodzi o ochronę życia uchodźców czy rodzących kobiet, podobnych nakazów dla posłów biskupi nie formułują. Całość jest klasycznym pomieszaniem kompetencji państwa i Kościoła. Arcybiskup stara się w ten sposób wzmocnić sankcją moralną, łącznie z zakazem przystępowania do Komunii św. określone techniczno-prawne rozwiązanie. Nie jest wcale tak, że prawo karne jest odpowiednim narzędziem ochrony życia w jego początkowym okresie. Przypadki śmierci kobiet są dowodami na to, że groźba sankcji karnej sprawia, że lekarze podejmują błędne decyzje z punktu widzenia medycyny, natomiast ilość aborcji się nie zmniejsza, tylko przenosi do podziemia lub za granicę. Zadaniem Kościoła jest nauczanie o świętości życia, a nie zajmowanie się postacią prawa, o ile nie zmusza ono do zachowań niedających się pogodzić z zasadami wiary. Kościół zdaje się upatrywać w prawie karnym jakiejś deklaracji zasad moralnych Narodu.
Tymczasem prawo karne nie ma takiej funkcji. Jego rozwiązania podlegają ocenie z punktu widzenia ich skuteczności, proporcjonalności, a także ewentualnych skutków ubocznych, takich jak spowodowanie strachu lekarzy przed koniecznymi medycznymi działaniami. Arcybiskup chciałby zastraszyć posłów poszukujących np. bardziej racjonalnych sposobów rozwiązania problemu aborcji. Sam nie zawahał się chwalić Trybunał Konstytucyjny, nie zauważając ani skutków orzeczenia, wyrażonego w nim braku oceny kolidujących ze sobą wartości, a także konsekwencji dla politycznych podziałów w Polsce. Radykalizm chwalonego przez abpa orzeczenia gwarantuje zresztą całkowite odbicie wahadła w drugą stronę.
Pomieszanie prawa i zasad chrześcijańskiej moralności jest wyrazem słabości nauczania Kościoła, który nie będąc już autorytetem dla coraz większej części społeczeństwa, chce sięgnąć po miecz świecki dla wymuszenia określonych zachowań. Odzyskanie tego autorytetu wymaga porzucenia zajmowania się polityką wszędzie tam, gdzie prawo nie zmusza do zła. Sprawa aborcji jest znów używana jako młot polityczny. Rewersem wypowiedzi arcybiskupa jest przyjęta przez niektóre partie zasada, że tylko zwolennik prawa do aborcji (przynajmniej do 12 tygodnia) może kandydować. Osoba myśląca nie wie jakie prawo kryje się za tymi słowami. Oznacza to, że te partie polityczne zapraszają na swoje listy osoby, które zrzekną się prawa do myślenia. I tak urządzamy sobie państwo i Kościół. Coraz mniej tu powietrza i miejsca.
Tekst pochodzi z numeru 6/19.07.2023 Naszego Tygodnika – gazetki projektu społecznego „Kosciół wolny od polityki”. Cała gazetka TUTAJ
1 Komentarz
chyba nie „(przynajmniej do 12 miesiąca)”.