De mortuis aut bene aut nihilil. Ta rzymska paremia wyraża ważną prawdę moralną. O zmarłych albo dobrze, albo wcale. Zasada wyrosła z tradycji szczególnego poszanowania zmarłych i niesie istotny przekaz, wywodzący się także z myślenia prawniczego Rzymian. Audientur et altera pars – wysłuchaj także drugiej strony. W przypadku zmarłych tej możliwości nie ma.
Czy z tych zasad moralnych i prawnych wynika, że nie wolno ustalać prawdy o postaciach historycznych? Nie, oczywiście że nie. Musimy ją ustalać głównie po to, aby zrozumieć. Te zasady stanowią jednak szczególne ostrzeżenie. Ujawniając złą prawdę o zmarłych, należy być starannym i obiektywnym w najwyższym stopniu. Pochopne, niesprawiedliwe zniszczenie pamięci jest bowiem czymś przerażająco smutnym. Zwłaszcza rzucanie oskarżeń o nadużycia seksualne przykleja się w sposób szczególnie hańbiący. Wszystkie wielkie czyny, poświęcenie, odwaga i dobro przestają mieć znaczenie.
Ujawniane rewelacje wobec kardynała Sapiehy, a także wobec Karola Wojtyły z czasów komunizmu pokazują, że w dyskusji o prawdzie doszliśmy do ślepego zaułka. Mam wrażenie, że obaj wielcy Kościoła stali się przedmiotem coraz to nowych rewelacji dlatego, że stanowili o tej dobrej stronie Kościoła. Zburzenie ich moralnych pomników grzebie Kościół. A to dla niektórych jest cel nadrzędny.
Rewelacje oparte o zeznania upadłych księży patriotów, złożone w UB w najczarniejszą noc stalinizmu mają z punktu widzenia poznania prawdy wartość zerową. To zaczyna przypominać twierdzenia jednego uczonego księdza profesora dotyczące mordów rytualnych w czasach nowożytnych, oparte o wymuszone torturami zeznania Żydów. Zeznania złożone wobec ubecji, służące do niszczenia osób, uzyskane przy naruszeniu wszelkich zasad i procedur, które są niezbędne, aby jakiekolwiek zeznania miały wartość dowodową, nie tworzą nawet prawdopodobieństwa popełnienia zarzucanych czynów.
Wizja 84-letniego Sapiehy, drobniutkiego i schorowanego, pastwiącego się z pejczem nad klerykiem jest absurdalna w stopniu niewymagającym komentarza. W takiej dyskusji dojdziemy do wniosku, że obowiązkiem metropolity Karola Wojtyły było donoszenie na księży do Służby Bezpieczeństwa. Stefan Niesiołowski, który chyba coś wie o tamtej rzeczywistości, może nieco przesadził ze swoim nawoływaniem do burzenia pomników.
Wszystko jest możliwe. Dotyczy to każdego człowieka. Może tak być, że obaj hierarchowie mieli swoją straszną stronę. Ale ubeckie historie i dowody odkrywaniu tej prawdy nie służą. Najwyższy szacunek należy się Adamowi Michnikowi. Niełatwo jest stanąć w obronie ludzi oskarżanych o nadużycia seksualne. Taki zarzut oblepia każdego, kto ośmiela się wyjawić wątpliwości. W zbilansowanej, niewolnej od wątpliwości obronie Jana Pawła II Adam Michnik pokazuje swoją wielkość i niezłomność.
W moralnym uniesieniu zapędziliśmy się w ślepy zaułek. Strach pomyśleć, co z pamięcią po nas wszystkich zrobią następne pokolenia.
1 Komentarz
W pełni podzielam niełatwą obronę tYch Hierarchów. Michnik słusznie zwrócił uwagę na czas, który zmienia doniosłość ii oceny pewnych problemów Kościoła czy polityki.