KONGRES Katoliczek i Katolików

Post, szczególnie Wielki Post, jest czasem na większe otwieranie się na Miłość, jest szansą na pogłębienie Miłości, w każdej z relacji: z Bogiem, z sobą samą, z drugą/ drugim

„Miłość to sposób komunikacji” – myśl, usłyszana już jakiś czas temu od jezuity, wpierw mnie zdziwiła, zadziwiła i ostała. I tak obracam ją w myślach i w sercu. Podążając tropem tej perspektywy, przeciwieństwem Miłości jest Przemoc.

Oczywiście, wszyscy znamy przemoc, choć identyfikujemy ją głównie z działaniami bardzo drastycznymi: przemocą fizyczną czy wykorzystywaniem seksualnym. Ale aby one mogły bez przeszkód się powtarzać (w naszej rzeczywistości wciąż nie jest oczywiste, że ani w Kościele, ani w rodzinie nie może być miejsca dla przemocy; nie jest też oczywiste zgłaszanie takich przypadków jako przestępstw), mamy świetnie wypracowany model przemocowego funkcjonowania na co dzień. Na każdym poziomie relacji.                                                                *

Od jakiegoś czasu, po swojemu, amatorsko weryfikuję, z jaką przemocą się spotykam, w jakiej uczestniczę, jak sama komunikuję się przemocowo.

 Jako 20-latka realizowałam projekt z grupą teatralną z Lusaki (stolica Zambii) i przy tej okazji miałam sposobność uczestniczyć w wizycie studyjnej. Zadziwił mnie odwrócony rasizm – przekonanie, że skoro jestem biała, to na pewno jestem bogata etc etc.

Nie jest odkryciem, że wiele przypadków przemocy bierze się z nieuświadomionego przekonania o czyjejś randze czy pozycji, a także z nadużywania wynikających z tego przywilejów. Oczywiście, działa to w dwie strony, zarówno wobec osoby uprzywilejowanej, jak i osoby wykluczanej. Jeżeli definiuję siebie jako ofiarę, jako osobę  o niższym statusie, to również przestaję widzieć człowieka w sobie lub innych.                                                                   *

I tak przemoc zaczyna się w myślach i słowach. „Oni”. „Inni”. W podejściu, że wiem najlepiej. W uznaniu, że mam prawo mówić komuś, jak ma żyć. W chęci kontrolowania czy w kontrolowaniu. W nieprzyjęciu odpowiedzialności za swoje słowa, czyny. W przerzucaniu odpowiedzialności na drugą osobę. W dyskredytowaniu. W protekcjonalnym sposobie traktowania. W uznawaniu swoich poglądów za fakty czy prawdy objawione. W przedmiotowym odnoszeniu się do drugiego. W niesłyszeniu. W zagarnianiu dla siebie. W przeinaczaniu rzeczywistości. W biczowaniu.

„Nie zrobiłabym tego, gdybyś…”. „A wystarczyło, żebyś…”. „Jesteś skrajnie nieracjonalna”. „Jesteś absurdalna”. „Wyłącz się, bo generujesz same problemy”.                                                                     *

Ostatnio, dzięki terapii, tropię też, jak przemocowo potrafię traktować samą siebie. „Jesteś beznadziejna”, „musisz”, „lepiej, żeby Ciebie nie było”, i tysiące, tysiące myśli. Ciekawe, czy też je znasz? To, co mogę zrobić, to znajdować mechanizmy przemocy w sobie i rozbrajać je. Mogę stawiać granicę, aby ta przemoc mnie znów nie dotykała. Stawianie granicy przemocy jest chyba ważne?

                                                                    *

Jeśli Jezus przyszedł dokonać rewolucji, to- moim zdaniem- rewolucji miłości. Rewolucji godności człowieka. Rewolucji równości w godności. „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” [Ga 3, 28]

Jeśli chcemy w ramach kongresu dokonać przemiany, to niech tą przemianą będzie nasz sposób komunikacji. My jesteśmy uprzywilejowani, otrzymaliśmy Miłość Jezusa. Czy potrafimy, dzięki tej Miłości, komunikować Miłość sobie samym i sobie nawzajem?

Może ten czas Wielkiego Postu jest nam dany teraz, byśmy zaopiekowali się swoimi ranami, byśmy pozwolili Jezusowi je uzdrowić i byśmy wspólnie, w różnorodności okazywali sobie miłość.

P.S.  Od dawna gnębi mnie pytanie, co takiego mogłoby się wydarzyć, bym w niektórych osobach – które uważam za personifikację zła – dojrzała poranionego człowieka. Abym potrafiła przyjąć tę osobę. Czy szczere „przepraszam” i praca nad sobą wystarczą? Mam w sobie dużo wdzięczności, że Jezusowi to wystarczy. I że jest ze mną, gdy płaczę z żalu nad utraconą możliwością miłowania.

O autorze

Ver

1 Komentarz

    Pięknie napisane. Też od dawna się zastanawiam na przemocą w komunikacji.
    Zauważyłam, że np. anglosasi są mistrzami w wykluczaniu i przemocy językowej, używając przy tym bardzo miłych i grzecznych słów, takich jak „dziekuję”, „przepraszam”, „proszę”. Zauważyłam również, że i my się od nich tego uczymy. Zwrot „pani już dziękujemy”od dawna funkcjonuje w naszym jezyku.
    A przecież, cudowny anglosas, Marshall Rosenberg (tak, przewiduję wypomnienie mu żydowskiego nazwiska, z reszta sam o tym pisze) napisał cudowną książkę „Porozumienie bez przemocy”. To jest bardzo konkretna technika, która chyba działa, jeśli się jej dobrze nauczyć (długa droga przede mną bo, mimo iż sprawa wydaje się prosta, w praktyce taka nie jest).
    Problem polega na komunikacji bez przemocy, z ludźmi, którzy nie chcą rozmawiać, bo po prostu wiedzą swoje. Rozmowa mogłaby zburzyć ich świat. Świat logiczny i pedantycznie poukładany. Niestety na hybotliwych podstawach. (Owszem, często pytam siebie, czy sama jestem takim człowiekiem.)
    Jak z miłością i otwartością prowadzić (zazwyczaj nie chciany przez drugą strone dialog) z objawami homobii, szowinizmu gatunkowego, szowinizmu w każdej innej kwestii, patrirarchalnego sposobu myślenia, kościołem przedsoborowym? Próbuję, ale często staję przed ścianą z betonu. Mam nadzieję, że Kongresowi, wspólnymi siłami, uda się jednak, jakoś zbudować most porozumienia. I trochę przeraża mnie myśl, co będzie, jeśli się nie uda…

Zostaw komentarz