W Japonii poza pierwszą falą nawróceń w czasach Franciszka Ksawerego nigdy nie było masowego napywu ludzi do Kościoła. Tutaj wiara rodzi się powoli w sercach poszczególnych osób, z których każda ma swoją własną drogę, swój czas nawrócenia i decyzji o przyjęciu chrztu. Bóg szanuje wolność każdego człowieka i szuka go bardzo osobiście, by jako Dobry Pasterz zaofiarować mu życie w obfitości.
Ewangelizacja w Japonii rozpoczęła się wraz z przyjazdem Franciszka Ksawerego w 1549 roku. Po około 40 latach ewangelizacji nastąpił długi okres prześladowań, po którym wolność religijna wróciła do Japonii dopiero pod koniec XIX wieku. Pomimo prześladowań Kościół jednak przetrwał, gdyż owocem pierwszej ewangelizacji była liczna grupa świeckich wiernych, która w ukryciu, ryzykując życiem, przekazywała wiarę kolejnym pokoleniom.
Późniejsza praca wielu misjonarzy i duchowieństwa japońskiego stworzyła strukturę Kościoła, ale tak naprawdę wspólnota chrześcijan zawsze była i do dziś pozostaje wyłącznie małym procentem ludności. Ani w Tokio (poza jedną dużą parafią), ani w żadnym innym mieście nie znajdziemy parafii, w której uczestniczą “tłumy”. Obecni w Kościele Japończycy to w większości starsi ludzie, którzy są już na emeryturze, ale właśnie dlatego mają teraz czas na zajęcie się wiarą i Kościołem. Młodsze osoby to przeważnie Filipińczycy, Wietnamczycy, Brazylijczycy i inni emigranci, którzy przybyli na wyspy w poszukiwaniu pracy… Im dalej od większych miast, tym mniejsze wspólnoty autochtoniczne i więcej obcokrajowców.
Jest to też Kościół ubogi nie tylko w wiernych ale i w duchowieństwo. Ksiądz diecezjalny przeważnie obsługuje jednocześnie dwie lub trzy parafie, i oprócz tego często pracuje w przedszkolu parafialnym czy katolickiej szkole, (których jest tu sporo, bo Japończycy bardzo sobie cenią katolickie szkolnictwo!), choć oczywiście dzieci ochrzczone są wyjątkami.
Bycie Kościołem mniejszościowym ma jednak też swoje plusy. Na przykład w parafiach dużą rolę odgrywają świeccy. Właśnie z uwagi na to, że wspólnoty są nieliczne, większość osób ma świadomość, że parafia “zależy ode mnie”. Ode mnie zależy zarówno czystość w kościele, organizacja zakrystii, jak i przygotowanie liturgii i formacja osób przygotowujących się do sakramentu chrztu. Ode mnie zależy, by każdy, kto po raz pierwszy pojawia się w parafii, był serdecznie przywitany i by wyjaśnić mu, że w czasie mszy świętej, nawet jeśli nie jest ochrzczony, podczas komunii świętej może podejść do kapłana i otrzyma błogosławieństwo…
Praca ewangelizacyjna w Japonii polega w znacznej mierze na spotkaniach jeden na jeden. Osoby zainteresowane chrześcijaństwem, gdy już zbliżą się do Kościoła, często potrzebują kilku lat żeby poznać wiarę i mieć osobiste doświadczenie Boga. Potrzebują też kogoś, kto będzie im cierpliwie towarzyszył w tym procesie, stając się w ten sposób wyrazem bezinteresownej miłości Boga.
Bycie małą wspólnotą rodzi czasami pytania, jak możemy być bardziej efektywni w tej misji, ale z drugiej strony pozwala nam kontemplować osobistą drogę każdej osoby, która zbliża się do wiary, i odkrywa głębię spotkania z Bogiem.
Pracuję w Japonii od prawie 10 lat i mam doświadczenie, że w oczach Boga każda osoba ma niepowtarzalną wartość. Chrystus oddał życie za mnie i za ciebie, nie za tłumy. Z Jego perspektywy było warto – za tego jednego, konkretnego człowieka!
Czasami myślę, jak inaczej wyglądałby Kościół w Polsce, gdybyśmy mieli takie doświadczenie i taką perspektywę. Gdybyśmy przestali odwoływać się do mas, a zaczęli towarzyszyć w wierze temu konkretnemu człowiekowi, którego Bóg postawił dziś na naszej drodze. Całkiem jeszcze tak niedawno jedna ze wspólnot w Polsce odwołała rekolekcje, bo zgłosiło się na nie tylko 30 osób…
Zjawisko laicyzacji powoli będzie wymuszało inne zachowania, ale tak sobie myślę, że szkoda, że Kościół “potrzebuje” laicyzacji, by na nowo odkryć Ewangelię i wartość każdego człowieka w oczach Boga… Gdybyśmy tylko potrafili rozpoznać czas nawrócenia!