
Na stronie Nuncjatury w Warszawie ukazało się wstrząsające zdjęcie. Zadowolony z siebie arcybiskup Filipazzi wręcza pamiątkowy talerz opuszczającemu Warszawę moskiewskiemu ambasadorowi.
To zdjęcie przejdzie do historii hańby. Ważny przedstawiciel Kościoła, reprezentujący Stolicę Apostolską żegna uroczyście przedstawiciela państwa zbrodniczego. Na wręczanym talerzu zapewne nie upamiętniono ofiar Buczy albo Irpinia, nie ma wzmianki o dzieciach z Mariupola, nie ma śladu cierpienia Ukrainy.
Formalnie wszystko jest w porządku. Nuncjusz jako dziekan korpusu dyplomatycznego żegna kończącego misję dyplomatę. Ale tą formalną poprawnością w dzisiejszej rzeczywistości nie można się zasłaniać. Arcybiskup żegnający się z przedstawicielem diabła, bo tak mu wypada, tragicznie zaciemnia różnice. Ambasador Moskwy nie zasługuje na żadne honorowe pożegnanie.
Właściwie dziwne jest to, że w Warszawie nadal jest moskiewska ambasada. Ale Kościół nie może się zasłaniać protokółem dyplomatycznym twierdząc, że musi paktować ze złem, bo tak właśnie wypada. Nie wypada. Wręcz przeciwnie.
Jest to zdjęcie obrażające wszystkich tych katolików, którzy w XXI wieku nie akceptują zbrodni. To zdjęcie należy do albumu różnych biskupów flirtujących ze zbrodniarzami lub ich przedstawicielami. Bardzo żałosne i bardzo smutne.