
W Szczawie ksiądz proboszcz podczas ogłoszeń parafialnych pomógł parafianom zrozumieć, który z kandydatów jest kandydatem chrześcijańsko ukształtowanym. Jest nim Karol Nawrocki i tylko on.
Zafascynowało mnie to stwierdzenie. Ukształtowany chrześcijańsko jest zatem ktoś, kto przejmuje mieszkanie od bezradnego człowieka, udzielając ocierającej się o lichwę pożyczki? Uformowanym chrześcijaninem jest ktoś, kto każe ukraińskiej matce z dzieckiem czekać w kolejce do lekarza, aż obsłużą wszystkich Polaków? Chrześcijańskie jest zaciąganie się jakimś paskudztwem w publicznej debacie, aby zyskać przychylność młodzieży? Chrześcijańskie jest branie udziału w kibolskich ustawkach? Wystarczy, że Karol Nawrocki wypowiedział się za całkowitym zakazem aborcji. Przy czym wolny jest od refleksji, co rzeczywiście zmniejsza ilość aborcji i czy nie prowadzi to do błędów lekarskich kończących się śmiercią matek. Co go to w ogóle obchodzi?
Interesujące jest chrześcijaństwo, które w tych właśnie cechach dostrzega chrześcijańskie uformowanie. Chrześcijaństwo antysamarytańskie, antymiłosierne, deprawujące młodzież nie jest chrześcijaństwem w ogóle.
Wspólnota w Szczawie musi się dobrze zastanowić, kim są i w co wierzą jej członkowie.
W każdym razie chrzest Polski był w 966, ale nie wszędzie ta wiadomość dotarła.
PS. Popierając Nawrockiego, parafia w Szczawie stała się partią polityczną biorącą udział w kampanii wyborczej. Musi być oceniana jako partia i krytykowana jak partia. Traci w ten sposób cechy jednoczącej ludzi wspólnoty religijnej.
1 Komentarz
Problem jest niestety szerszy i nie sprowadza się do jednej parafii. Wypreparowany z kontekstu chrześcijańskich zasad, temat aborcji, stał się skutecznym narzędziem sprowadzania do parteru swoich politycznych adwersarzy. Tu nikt nie zamierza wchodzić w szczegóły, również nie ma znaczenia moralna wiarygodność osób, które instrumentalnie wykorzystują ją do celów politycznych. Pytanie,” jesteś za czy przeciw” ma wytrącić wszystkie inne argumenty. W ten sposób od lat jesteśmy wykorzystywani jako wyborcy przez jedną lub drugą opcję. Niestety ci, którzy powinni postawi temu tamę w najlepszym razie milczą lub w sposób bardziej zawoalowany, sami sączą ten trujący dla społeczeństwa jad. W tym kontekście jest przygnębiające, co zauważył Tomasz Terlikowski, gdy widzimy jak KEP wpisuje się w podobną logikę. Ogłoszony tuż przed I turą wyborów list z używanym dość powszechnie przez polityków zwrotem o „deprawacji dzieci”, miał być takim sposobem moralnego nacisku na tych „maluczkich”. Tuż po nim, dla niezdecydowanych KEP przygotował komunikat o obowiązku uczestniczenia w wyborach, gdyby ktoś zamierzał zdezerterować, mając na uwadze prawdziwie moralny dylemat, co zrobić. Tu przyznam, że nawet środowiska prawicowe, z Klubu Jagielońskiego, powiedziały o tym jasno.
W takich sytuacjach nie można milczeć „trzeba krzyczeć”.