
Znajomy ksiądz wysłał mi przekazywany w sieci spis zaleceń wyborczych dla katolików pytając, co o tym myślę. Odpowiedziałem, że to fundamentalne nieporozumienie, czym jest Kościół. Ciągle wielu ludzi Kościoła upatruje jego roli w funkcji organizatora życia innych niż my sami, ale według naszych wyobrażeń. Autorzy tego rodzaju zaleceń muszą widzieć Kościół jako instytucję quasi-państwową, jednocześnie pełniącą funkcję partii politycznej. Taką przewodnią siłę narodu i państwa.
Papież Franciszek starał się leczyć każdego człowieka w indywidualnej sytuacji. Uciekał od gorsetu norm, zakazów i nakazów. Na tym też polegała Chrystusowa rewolucja, która zmieniała abstrakcyjne prawo w odniesienie się do indywidualnego człowieka.
Zadania Kościoła i państwa są zupełnie różne. Państwo musi mówić językiem norm prawnych. Kościół musi się pochylać nad każdym człowiekiem, niosącym swój indywidualny ciężar, zawiniony lub niezawiniony. Kościół zajmuje się relacją człowieka do Boga. Zalecenia wyborcze są dowodem upadku Kościoła jako autorytetu. Nie mogąc przekonać ludzi do swoich racji, Kościół sięga po państwową władzę miecza.
Poglądy na prawo karne, kształt edukacji, prawne regulacje małżeństwa mogą być przeróżne w wolnym społeczeństwie. Bardzo rzadko ich określony kształt może stawiać człowieka wierzącego przed konfliktem sumienia.
Kościół ma pomóc ludziom w osiągnięciu zbawienia.
W wyborach należy się kierować szacunkiem do innych i odrzucić tych, którzy na sianiu nienawiści starają się zbudować swoje poparcie wyborcze. To jedyne zalecenie dla katolickich wyborców. Niby mało, a jednak bardzo dużo.
1 Komentarz
Myślę, że pisząc na ten temat, warto dokładnie określić, jak się rozumie terminy „Kościół” i „państwo”. Tak, jak napisałem w tekście z 8 maja „Na czym polega rozdział Kościoła od państwa?”, słowo „Kościół” oznacza albo wszystkich członków Kościoła (np. katolików), albo tylko osoby sprawujące władzę w Kościele (np. biskupów). Biskupi są podzbiorem zbioru katolików tak jak i osoby sprawujące władzę w państwie, czyli ministrowie oraz posłowie i senatorzy są podzbiorem zbioru obywateli danego państwa. Autor chyba nie do końca to rozróżnia, zakładam jednak, że pisząc „Kościół” ma na myśli biskupów, a słowem „państwo” oznacza osoby, które mają władzę w państwie.
Jak w tym kontekście należy rozumieć stwierdzenia Autora?
Po pierwsze, Autor pisze: „wielu ludzi Kościoła upatruje jego roli w funkcji organizatora życia innych niż my sami, ale według naszych wyobrażeń.” Wyrażenie „ludzie Kościoła” jest niejasne. O kogo chodzi? Powstaje też pytanie: czy np. katolicy (biskupi), mogą organizować życie nie-katolików według swoich (katolickich) wyobrażeń? Jest to pytanie o to, czy katolicy (biskupi), mogą wpływać na tworzenie prawa, które obowiązuje w państwie. – Odpowiem na to, że każdy obywatel (członek państwa) może wpływać na tworzenie prawa państwowego według swoich wyobrażeń. Zresztą inaczej się nie da. Każdy obywatel ma swoje wyobrażenia o tym, jak powinno funkcjonować państwo i ma prawo te wyobrażenia – w granicach prawa – realizować. Na przykład, ateiści mają prawo domagania się, aby prawo państwowe stosowało się do ich wyobrażeń i żądań, a świadkowie Jehowy, albo rolnicy czy niepełnosprawni tak samo. A decyduje większość. Na tym polega demokracja.
Po drugie: czy „zadania Kościoła i państwa są zupełnie różne”? Niezupełnie, zarówno biskupi, jak i ministrowie (posłowie), powinni troszczyć się o dobrą organizację państwa, np. o ochronę człowieka przed zabójstwem. Biskupom nie może – i nie powinno – być obojętne, kto i jak rządzi w Polsce. Mają też prawo – tak jak wszyscy obywatele – wyrażać otwarcie swoje poglądy.
Po trzecie, Autor pisze: „poglądy na prawo karne, kształt edukacji, prawne regulacje małżeństwa mogą być przeróżne w wolnym społeczeństwie. Bardzo rzadko ich określony kształt może stawiać człowieka wierzącego przed konfliktem sumienia.” – Powiem na to, że tu nie tyle chodzi o poglądy, ale o normy (przepisy, zasady), według których mają funkcjonować np. lekarze, prawnicy, nauczyciele, urzędnicy itd. To fakt, że te przepisy mogą być różne, ale to nie znaczy, że wszystkie są jednakowo dobre. I wszyscy obywatele, w tym biskupi, mają prawo domagać się, aby były dobre według ich własnych kryteriów. Poza tym, mam wątpliwość, czy naprawdę „bardzo rzadko” przepisy te są sprzeczne z tym, co „człowiek wierzący” uznaje za dobre.
Po czwarte, nie bardzo rozumiem zdanie: „zalecenia wyborcze są dowodem upadku Kościoła jako autorytetu.” – Dlaczego wskazywanie, jakie warunki powinien spełniać kandydat na prezydenta, miałoby dowodzić upadku autorytetu Kościoła?
W sumie mogę powiedzieć, że w pełni zgadzam się z Autorem, iż „w wyborach należy się kierować szacunkiem do innych i odrzucić tych, którzy na sianiu nienawiści starają się zbudować swoje poparcie wyborcze.” Tekst jest więc wartościowy. Brak jednak precyzji sformułowań może prowadzić do nieporozumień.