Co ks. abp Gądecki powiedział jasno, co przemycił, a czego może nie zauważył?
W ostatnich dniach wielką popularność zdobył list abp. Gądeckiego na temat pobytu w więzieniu pp. Wąsika i Kamińskiego. Wynika z niego, że żony obydwu będących w więzieniu poprosiły arcybiskupa o pomoc w uwolnieniu swoich mężów z więzienia, a abp Gądecki odpowiedział na ten apel pozytywnie.
I powiedział jasno, że lepiej jest być na wolności niż w więzieniu; że należy docenić starania członków rodziny we wzajemnym wspieraniu się; że dobrze jest pomagać temu, kto jest w więzieniu (jeden z uczynków miłosiernych co do ciała).
A co przemycił Arcybiskup? Przede wszystkim to, że zwolnienie z więzienia panów Wąsika i Kamińskiego jest jedynie w rękach ministra Bodnara oraz że w sporze o zakres (i sposób wykonywania) aktów ułaskawienia słuszność jest po stronie obozu Prezydencko-PiS-owskiego.
A czego nie zauważył abp Gądecki i może nawet nie chciał zauważyć? Tu chyba jest sporo punktów. Po pierwsze, że szybszą drogę (przynajmniej technicznie) do uwolnienia pp. Wąsika i Kamińskiego ma Prezydent. Po drugie, arcybiskup zdaje się nie zauważać, za co ci dwaj panowie zostali skazani. Za rzecz radykalnie niegodziwą! Za wykorzystanie możliwości jakie ma urzędnik (jeszcze wysokiej rangi!) w działaniu przeciw obywatelowi (obywatelom). Obywatel jest w zasadzie bezradny wobec państwa (czyli urzędników, którzy w imieniu państwa występują). Zabezpieczeniem obywateli przed władzą państwa jest pewien system reguł (jawnych, dostępnych, możliwie jasnych): Konstytucja, ustawy, rozporządzenia, regulaminy, ale także powszechne normy moralne, których mają przestrzegać nie tylko obywatele, ale także państwo (urzędnicy). [Tym bardziej w demokracji. Niezwykle esencjonalnie ujął to Monteskiusz: „Ten, który wykonywa prawa, czuje, że sam im podlega i że będzie dźwigał ich ciężar”. Zachowanie tych reguł (norm) tworzy stan równowagi w państwie, który stwarza warunki do w miarę bezpiecznego życia ludzi. Gdyby sięgnąć tutaj do jakichś biblijnych odniesień, to należałoby przywołać „niesprawiedliwego sędziego” i „ubogą wdowę”.
Jeszcze z czasów przygotowań do Pierwszej Komunii Świętej pamiętam taką prawdę wiary, że „Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”. Ludzkość zaś wypracowała (i to już dość dano) przekonanie, że na poziomie wprawdzie niedoskonałym, bo ludzkim, też jakoś należy za dobro nagradzać, a za zło karać. Wprawdzie we współczesnym Katechizmie Kościoła Katolickiego nie znajduję tak zebranych prawd wiary, ale nie przypuszczam, aby ks. abp Gądecki radykalnie zmienił tamtą tezę i był skłonny uznawać, że za zło należy nagradzać (np. zwalnianiem z więzienia), a za dobro karać.
Po trzecie, ks. abp Gądecki nie zauważył (a może nie chciał zauważyć), że Kościół instytucjonalny (jego „personel”, jak mawiał Maritain) w Polsce nie widział nic złego w niszczeniu przez PiS porządku prawnego w Polsce (nie protestował, nie ostrzegał przed tym, a przynajmniej nie zdystansował się jawnie). Stąd powstało dość powszechne przekonanie (słuszne lub niesłuszne) o „sojuszu tronu i ołtarza”; o tym, że Kościól się zaprzedał „za Mamonę”. Taki obraz Kościoła instytucjonalnego u niektórych ludzi wierzących wywoływał przekonanie o „pustce metafizycznej” Kościoła. Następstwem tej sytuacji było albo poszukiwanie życia duchowego poza Kościołem, albo wręcz przekonanie, że to ateizm jest tym, co pozostaje człowiekowi realistycznemu, uczciwemu, racjonalnemu i rozumnemu. Nie zaprzeczając istnieniu innych obiektywnych przyczyn, trzeba stwierdzić, że ten stan rzeczy powodował (powoduje) dość szybkie tracenie więzów z Kościołem instytucjonalnym.
Tak to jakoś widzę i chętnie poczytałbym kogoś, kto by mi wykazał, że się mylę (byłoby mi lżej).