Aby móc przedstawić dostatecznie jasno relacje Kościół – państwo, trzeba je najpierw widzieć jako relacje Kościół – społeczeństwo, a wychodząc ze stanu aktualnego zarysować tendencje i perspektywy na np. 10-15 lat z nowymi okolicznościami i wyzwaniami.
Punktem wyjścia może być, a sądzę raczej, że powinno być, przesłanie Jezusa z wieczernika: „nowe przykazanie daję wam: abyście się wzajemnie miłowali… po tym poznają, żeście uczniami mojemi” /J. 13.34-35/. Jak wygląda, w świetle tego przesłania, nasza rzeczywistość? Bardzo ubogo, a perspektywa też jest raczej mroczna.
Jeśli chodzi o poczucie i praktykowanie wspólnoty, to według wyników badań znajdujemy się w Unii Europejskiej na 25. lub 26. miejscu: mamy złą praktykę i bardzo słabe poczucie wspólnoty, z braku dobrych doświadczeń. Polak może coś chętnie podjąć ze swym rodzeństwem, ewentualnie z kuzynostwem, ale jak tylko próbujemy iść dalej, to blokuje nas przegroda obcości, która w kulturze i doświadczeniach Zachodu Unii jest dużo mniejsza. To nie tylko słabość, przez którą jesteśmy mniej szczęśliwi, ale to również gorsza współpraca z innymi — w gospodarce i w nauce. Brak dostatecznych doświadczeń i praktyki wspólnotowej osłabia sprawność zespołową i inwencję twórczą. Owszem, mamy inwencję i pewien kapitał indywidualny też możemy mieć niezły (np. wygrywamy olimpiady uczniowskie), ale to się nie przekłada na wyniki w naszej nauce i w naszych przedsiębiorstwach — bo kapitał ludzki nie przekłada się tam dostatecznie na kapitał społeczny, czyli na przyjaźń i współpracę.
Jaki to ma związek z naszą religijnością i z życiem naszego Kościoła? On też jest — pomimo Soboru — mniej wspólnotowy, a więc mniej ewangelijny niż dawniej. Rodzina katolicka zanika, bo większość naszych domów to rodzice plus jedno dziecko. Prawdopodobnie blisko połowa naszych parafii nie ma lub ma tylko bardzo słabe grupy i ośrodki społecznego działania. Musimy rozpoznawać tę sytuacje i jej uwarunkowania, a także szukać odpowiedzi na pytanie: jak budzić ducha wspólnoty?
Jakie otwarcia i doświadczenia są tu potrzebne? Jakie mamy dobre, a jakie niedobre doświadczenia ze wspólnotowych inicjatyw? Jakie występują tendencje wśród zarówno duchownych, jak i świeckich liderów i inspiratorów? Co jest godne promocji, a z czego lepiej zrezygnować? Na ile silne jest nasze przywiązanie do Kościoła, do duchowego domu, z któregośmy wyszli? Ale też: ile jest w naszej wierze i duchowości Jezusowego przykazania miłości do innych ludzi? Jakie czynniki na to wpływają?
I wreszcie: jak postrzegamy perspektywę rozwoju? Czy dalej będziemy dbali o „nasz dom” – Kościół, z którego wyszliśmy? Czy widzimy go jako przestrzeń bardziej otwartą, według Jezusowego „nowego przykazania”? W jakich ramach i dziedzinach chcielibyśmy rozwijać wspólnotowość i aktywność katolików? Na ile soborowy Lud Boży powinien chronić nasz „katolicki dom”, który nas formował, a na ile tworzyć wspólnoty i otwierać się na innych naszych braci? Czy mogą nas skutecznie wspierać ekumenizm, doświadczenia duchowe i wspólnotowe innych ludzi?
Promocja wspólnoty to przede wszystkim promocja świeckich w naszym episkopalno-apostolskim Kościele, który dla uświęcania świata musi rozwijać wspólnotowość, otwarcie ku innym. Należę do pokolenia „dzieci soboru”. Dobry Papież Jan XXIII oczekiwał, by chrześcijanie bierni stali się chrześcijanami aktywnymi, a nasz polski papież Jan Paweł II czuł i promował postawę wspólnotową w Kościele, a także wspólnotę narodów jaką tworzy Unia Europejska. Była to dla niego również kontynuacja polskiej tradycji unijnej.
Zdjęcie główne: Markus Spiske/Pexels