Zbliżające się wybory oznaczają tradycyjnie wzmożenie religijności u pewnej grupy polityków. W Sejmie znalazł się np. projekt Solidarnej Polski, który ma zmienić obowiązujący obecnie system ochrony uczuć religijnych na system wprowadzający ochronę religii (z uzasadnienia wynika, że chodzi o chrześcijaństwo) jako takiej. Tym samym państwo ma stać się strażnikiem wiary, stając się państwem religijnym już nie tylko de facto, ale też de iure.
Projekt przekracza granice wzajemnej autonomii państwa i Kościoła. Jego niekonstytucyjność jest już sama w sobie pułapką dla Kościoła. Jeżeli biskupi projekt ten poprą, opowiedzą się tym samym za podważeniem ładu konstytucyjnego państwa. Staną się zakładnikami Ziobry i jego wspólników cynicznie chcących wciągnąć Kościół w kampanię wyborczą mikroskopijnego ugrupowania, które zatruwa nasze państwo. Trafnie to zagrożenie zidentyfikowała kuria lubelska wskazując, że projekt ten Kościołowi nie jest potrzebny.
Wzmożenie religijne widać także u pielgrzymującego po Polsce prezesa PiS. Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską itd. Poza katolicyzmem tylko nihilizm i dzikość. I jeszcze Niemcy. Jakże to się ma biskupom nie podobać?! To nic, że są to kwalifikowane brednie arcyniebezpieczne dla Kościoła.
Cała wielkość katolicyzmu skrywa się w jego nazwie: powszechność. Nie ma Greczyna ani Żyda, mężczyzny ani kobiety. Wszyscy niezależnie od narodowości, identyfikacji płciowych itp. jesteśmy w Chrystusie. Sprowadzanie katolicyzmu do narodowo-etnicznej sekty jest opowiedzeniem się po stronie pogaństwa.
Ale jakże to atrakcyjne! Jakże pięknie abp Wojda wygłosił kazanie, domagając się splątania państwa i Kościoła, i grzmiąc na krytyków takiego rozwiązania. Jaka piękna katastrofa. Można tylko przyjmować zakłady, która z tych instytucji pogrąży się w tym związku pierwsza.
Dlatego hasło Kościół wolny od polityki to kwintesencja programu ratowania zarówno Kościoła jak i państwa. Czy polskiemu Kościołowi instytucjonalnemu wystarczy mądrości, żeby to dostrzec? Są oznaki dające nadzieję, ale pokusa jest wielka. Na razie Kościół hierarchiczny w Polsce w sposób pokazowy łapie się na kuszenie władzą, nie potrafiąc pójść śladem Chrystusa i opuścić pustyni.