Jutro protestanci będą obchodzili Dzień Reformacji.
W jakiś sposób nam, kongresowiczom osoba Marcina Lutra nie może być całkiem obca. Pisząc to, mam świadomość, jak wielu żarliwych katolików pomyśli lub jeszcze szybciej wykrzyczy, że w idei Kongresu dostrzegają spuściznę augustiańskiego mnicha. Choć pochodzimy z różnych konfesji podzielonego chrześcijaństwa, rzeczywiście nie możemy patrzeć na osobę Lutra z antypatią. Emocjonalnie nie może być nam obcy. Stan Kościoła w jego czasie był równie dramatyczny, a może nawet bardziej beznadziejny, niż to ma miejsce dzisiaj. Odwiedziny w Rzymie wywarły na nim piorunujące wrażenie. Różnica między wyobrażeniem Kościoła a obrazem pogrążonego w rozpuście Rzymu z papieżem na czele musiała być szokująca.
Większość ludzi naszego czasu już w tym miejscu poddałaby się i odeszła, nie widząc sensu w zadawaniu się z pogrążonym w hipokryzji biznesowym przedsięwzięciem. Luter był jednak człowiekiem głębokiej wiary. Dlatego rzucił wyzwanie, pragnąc w miejsce Babilonu przywrócić ducha Jerozolimy. Nie chciał zerwania z instytucjonalnym Kościołem. Chciał dialogu, wysłuchania i refleksji. Handel odpustami oraz teologiczne głupstwa głoszone przez Johanna Tetzela napędzały jego bunt. Jego tezy jednak nie są skierowane przeciwko Kościołowi jako instytucji religijnej, ale przeciw bluźnierczym nadużyciom imienia Jezusa do całkiem ziemskich biznesowych aktywności.
Nie chciano go wysłuchać. Gdy się czyta opisy jego spotkania z kardynałem Kajetanem, to świetnie można zrozumieć, co Luter czuł. Można powiedzieć, że przynajmniej się z nim spotkano, choć te spotkania mogły się dla Lutra groźnie zakończyć. Czy tak trudno nam nie czuć sympatii do Lutra palącego bullę, a w końcu wypowiadającego słynną frazę, że jest tu i inaczej nie może?
Dziś w toku synodu zbliżamy się do prawdziwej jedności i ekumenii. Jedności, która nie wynika z nakazu władzy i ze strachu, ale z Chrystusa. Jest skandalem, że na Lutrze ciąży nadal ekskomunika, bezsilny akt władzy, a nie miłości. Musimy się domagać jej zdjęcia z Lutra.
W dzisiejszym czasie bledną wyrafinowane różnice teologiczne. Dane statystyczne wskazują, że w naszym kraju znacznie mniej osób wierzy w Zmartwychwstanie niż przyznaje się do katolicyzmu. Mamy wspólne zadanie z protestantami i coraz silniej możemy czuć wspólnotę z nimi w Kościele Chrystusowym. Módlmy się zatem w Dzień Reformacji za nasze siostry i braci w wierze, wyznawców tego samego Chrystusa, protestantów.