Przywołał więc dziesięciu sług swoich, dał im dziesięć min i rzekł do nich: „Obracajcie nimi, aż wrócę”. (Łk 19, 13)
Zalecenie, aby nie oceniać innych, bardzo ładnie brzmi, dopóki nie trzeba pełnić funkcji związanych z kierowaniem ludźmi, z wychowaniem, z podziałem różnych dóbr… Mogę nie oceniać, czy sąsiad z przeciwka jest sympatyczniejszy od sąsiada z domu po lewej albo czy koleżanka X. ma ładniejszą sukienkę niż koleżanka Y. Prowadząc firmę, nie mogę jednak nie oceniać kandydatów podczas rozmowy kwalifikacyjnej albo nie przeprowadzać systematycznej i dokładnej ewaluacji przynajmniej najważniejszych pracowników, bo byłoby to po prostu nieodpowiedzialne.
I cóż widzę? Jedni pomnażają zyski, rozwijają swoje zdolności, z roku na rok pracują coraz lepiej. Inni działają bez wzlotów i upadków, ale właśnie dlatego można zawsze na nich liczyć. A jeszcze inni wciąż mają pod górkę i ostatecznie trzeba się z nimi pożegnać…
Dziś proszę Cię, Panie Boże, abym oceniając, nigdy nie zapominała, że umiejętności i osiągnięcia ocenianych przeze mnie ludzi są w gruncie rzeczy zawsze Twoim darem; że moja władza oceniania, moje zdolności czy inne przywileje także pochodzą od Ciebie i są powierzonym mi na tym świecie zadaniem, którego wykonanie Ty sam kiedyś ocenisz; że my wszyscy – ja oceniająca i oceniani przeze mnie – jesteśmy tak samo Twoimi stworzeniami i Twoimi ukochanymi dziećmi…
Małgorzata Frankiewicz