„Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie” (Łk 12, 40)
Babcia nauczyła mnie wieczornej modlitwy, która zaczynała się tak: „Dziękuję Ci, Boże, za szczęśliwy dzień i proszę Cię o spokojną noc…”
Kończy się kolejny dzień mojego życia.
Czy był szczęśliwy?
To był dzień z gatunku tych, gdy wszystkiego jest za dużo, wszystko dzieje się za szybko, gdy precyzyjnie ułożone plany trzeba modyfikować z minuty na minutę. Nowe miejsca, nowe twarze, nowe numery telefonu w komórce…
Dziękuję Ci, Boże, za ten dzień, choć jeszcze nie wyhamowałam na tyle, aby móc zastanowić się, czy był szczęśliwy albo przynajmniej przeżyty przyzwoicie. Trudno, nie klepnę kolejnego ENTER, żeby było tak, jak nauczyła mnie babcia. Wiem, że nie tego, Boże, oczekujesz ode mnie, że jestem dla Ciebie czymś więcej niż automatem, który ma prawidłowo wykonywać zlecone zadania.
Dziękuję Ci, Boże, za ten dzień nie tylko dlatego, że już się kończy z całą swoją nędzą…
Spraw, aby nasze dzisiejsze ludzkie starania, którymi chcieliśmy ochronić iskierki nadziei, przyniosły dobre owoce.
Wiem, że nadchodząca noc nie dla wszystkich będzie spokojna. Przeciwnie, dla wielu będzie czasem ciężkiej pracy, wzmożonego lęku czy większych niż za dnia zagrożeń. Miej ich, Panie w swojej opiece.
A ludxiom, którzy jak ja będą mogli zasnąć we własnym ciepłym łóżku, daj sny o tym, co najpiękniejsze i dalekie od przytłaczającej rzeczywistości. Bo jutro też jest dzień, w którym każdemu z nas potrzeba nowych sił…
Małgorzata Frankiewicz