Niech się raduje niebo, niech ziemia weselem rozbrzmiewa,
niech kołysze się w tańcu morze i wszystko, czym ono jest wypełnione;
niech się cieszą pola i wszystko, co na nich rośnie,
niech też szczęście okazują wszystkie drzewa w lesie (…)
Ps 96, 11-12, tłum. ks. R. Popowski SDB
Kończy się lato, nastają szare i deszczowe poniedziałki, i to mi uświadamia, że jakkolwiek nie byłabym zanurzona w cywilizacji, zaplątana w relacje zapośredniczone przez zdalne spotkania, nie przemierzała kilometrów po betonie i asfalcie, to jednak nie tylko ciałem, ale także psychiką, należę do stworzenia – do natury.
I to od niej najwierniej i najtrwalej nauczyć się mogę nie tyle wesołości – bo ona nie zawsze jest możliwa, kiedy umiera kolejny Człowiek, kiedy powstają płoty kolczaste, kiedy płaczą dzieci, i ja – z bezsilności. Nauczyć się mogę – i chcę! – radości.
Możliwą jest przecież w każdej sytuacji głęboka radość i wdzięczność, szczęście wynikające ze świadomości zbawienia. W każdym położeniu dziękowanie i niegaszenie ducha.
Proszę Cię Boże Ojcze i Matko, niech Duch, niech Twoja Ruah da mi siłę do odnalezienia w sobie tego tańca morza, szczęścia drzew – wynikających z samego istnienia, a tym bardziej ze świadomości zbawienia, z pewności że jesteś ze mną w każdej chwili, w każdym oddechu.
Proszę Cię o niebo dla Stanisława i o Twoją pociechę dla tych, którzy na spotkanie z Nim w niebie, w Twojej obecności, jeszcze czekają, i odczuwają bolesną tęsknotę.
Maja Szwedzińska