Pan Bóg sprawił, że krzew rycynusowy wyrósł nad Jonaszem, by cień był nad jego głową i żeby mu ująć jego goryczy. Jonasz bardzo się ucieszył tym krzewem. Ale z nastaniem brzasku dnia następnego Bóg zesłał robaczka, aby uszkodził krzew, tak iż usechł. A potem, gdy wzeszło słońce, zesłał Bóg gorący wschodni wiatr. Słońce tak prażyło Jonasza w głowę, że zasłabł. Życzył więc sobie śmierci i mówił: „Lepiej dla mnie umrzeć, aniżeli żyć”. (Jon 4, 6 – 8)
Tu piękny krzew wyrasta i już się człowiek cieszy, że tak przyjemnie, tak bezpiecznie. A zaraz robaczek i gorący wiatr…
Trudne bywają Twoje lekcje, Panie Boże. Przypominają czasami okrutne zabawy w kotka i myszkę. Nie tylko Jonaszowi odechciewa się żyć, gdy postanawiasz wyleczyć z egoizmu…
Tak, jesteś miłosierny, Panie Boże. Ale trudno naśladować Twoje miłosierdzie. Jeszcze trudniej je zrozumieć i zaakceptować…
A jednak proszę, Boże, mimo wszystko, abyś mnie uczył Twojego miłosierdzia.
Naucz mnie cieszyć się szczęściem tych, których wolałabym nie spotkać nigdy więcej w życiu.
Naucz mnie rozmawiać życzliwie z tymi, którzy nie jeden i nie dwa razy mnie okłamali.
Naucz mnie życzyć dobrze tym, którzy chcą mnie wykorzystać jako narzędzie do własnych celów…
I przebacz mi moje grzechy, jeśli będę potrafiła przebaczać…
Małgorzata Frankiewicz